Jeśli trafiłeś na ten artykuł nie będę Cię przekonywał, że samodzielna naprawa zegarków mechanicznych to fascynujące zajęcie. Przywrócenie do życia starego mechanizmu daje wielką satysfakcję i niekoniecznie musi się wiązać z dużym nakładem czasu i środków. W zdecydowanej większości przypadków nieregularnych chód zegarka, lub jego całkowite zatrzymanie, jest spowodowane upływem czasu, który przyszło mu mierzyć. Nawet najwyższej klasy czasomierz potrzebuje regularnego serwisowania i czyszczenia. Bez tego zabrudzony i pracujący bez właściwego smarowania mechanizm, choćby z najlepszej szwajcarskiej manufaktury, w końcu stanie.
Na szczęście tu pojawiamy się my… czyli spragnieni nowych zegarkowych wyzwań amatorzy, pasjonaci i zegarnicy! 😉 Zanim przejdziemy do rzeczy… Wybijcie sobie z głowy naukę na zegarkach, które mają dla was dużą wartość – szczególnie tę sentymentalną! I druga sprawa, wszystkie porady traktujcie, jako luźne wskazówki pasjonata zegarmistrzostwa, a nie fachowca zajmującego się tym zawodowo! Last but no least... działanie po omacku to zawsze pewne sposób na piękna katastrofę. Żeby znacząco zwiększyć swoje szanse na uruchomienie zegarka trzeba zrozumieć, jak on działa! Gorąco zachęcam do lektury, lub chociaż pobieżnego przeglądu przynajmniej jednej książki traktującej o naprawie zegarków. Kilka propozycji zamieściłem na końcu niniejszego wpisu. Formalności mamy za sobą…. no to jedziemy!
Pierwsze od czego zaczynamy to znalezienie sobie dobrego obiektu treningowego. Na początek polecam reanimacje jakiegoś radzieckiego „trupka”, najlepiej bez żadnych komplikacji. Jeśli takim nie dysponujecie to warto wydać 30-40 zł na przysłowiowym bazarku. Szukajcie takiego, który daje oznaki życia – z dużym prawdopodobieństwem po czyszczeniu ruszy!
Jeśli mamy już na czym pracować to pora przejść do narzędzi i potrzebnych materiałów. Narzędzia na start (i nie tylko) opisałem dokładnie tutaj. Absolutne minimum jakie będziecie potrzebować to: szkło powiększające (wystarcz x3) dwa wkrętaki precyzyjne (0,8 mm i powiedzmy 1,2 mm), penseta, miękki pędzel, kilka wykałaczek, benzyna ekstrakcyjna (w jakimś niskim zakręcanym słoiku), oliwa do zegarków i oliwiaki. Do tego ręcznik papierowy, papier o dużej gramaturze w charakterze podkładki, wolny wieczór i smartfon 🙂 Pamiętajcie, żeby na każdym etapie robić zdjęcia, szczególnie w trakcie rozkręcania mechanizmu. Pozwoli Wam to w razie wątpliwości podczas składania szybko je zweryfikować. No to zaczynamy!
Po otwarciu koperty zaczynamy od zwolnienia sprężyny napędowej. W tym celu jedną ręką blokujemy (hamujemy) koronkę i tym samym wałek naciągowy, drugą odchylamy zapadkę. Trzeba uważać, żeby sprężyna nie rozwinęła się gwałtownie – grozi to zerwaniem zaczepów wewnątrz bębna lub wyłamaniem zębów kół. Teraz możemy wyjąc wałek naciągowy odkręcając śrubkę lub wciskając oś nastawnika. Następnie wykręcamy wkręty mocujące mechanizm w kopercie i delikatnie (podkładając coś pod spód) wyjmujemy mechanizm z koperty – najlepiej, żeby delikatnie się wysunął (nie wypadł!). Przy okazji możemy wyjąć elementy urządzenia naciągowo-sprzęgnikowego (sprzęgnik i zębnik naciagowy).
Teraz koniecznie zdejmujemy wskazówki. Najłatwiej zdjąć je, gdy wskazówki godzinowa i minutowa ułożone są w tym samym kierunku – np wskazują godzinę 12. Zdecydowanie polecam do ich zdejmowania odpowiednie urządzenie, ale na początek poradzicie sobie podważając je z obu stron wkrętakami. Pamiętajcie, że zegarek do strony tarczy jest szczególnie wrażliwy, dlatego musicie bardzo uważać, żeby nie pozostawić po sobie śladów „działalności”. W tym celu najlepiej wyciąć sobie z papieru o dużej gramaturze okrągłą podkładkę z miejscem na wsunięcie je pod wskazówki, aż do osi. Dodatkowo może się przydać folia śniadaniowa, którą nakładamy na wskazówki – raz że tworzy bufor pomiędzy nim a narzędziem/narzędziami, a dwa, że wskazówki nigdzie wam nie odlecą.
Teraz sprawnie zdejmujemy tarczę odkręcając dwie małe śrubki wchodzące w płytę główną zegarka i trzymające jej nóżki. Uważajcie, żeby nie zgubić koła godzinowego i tej „dziwnej okragłej blaszki”, która na nim leży (służy do sprężystego dociskania koła godzinowego) – zdejmijcie je przed obróceniem mechanizmu.
Dopiero teraz możemy bezpiecznie zabrać się za drugą stronę. Zaczynamy od wykręcenia śruby mocującej półmostek balansu, a następnie jego delikatnego podważenia od strony zewnętrznej i wewnętrznej. jest to o tyle istotne, że zbyt intensywne wyginanie półmostka tylko z jednej strony może uszkodzić delikatne czopy osi balansu. Teraz pora na trochę ekwilibrystyki i zarazem najtrudniejszy manewr w całym rozbieraniu zegarka.
Zasadniczo są dwie szkoły wyjmowania balansu razem z półmostkiem. Jedna to wyjmowanie półmostka szczypcami/pesnetą z wiszącym na włosie kole balansowym. Druga to złapanie szczypcami półmostka razem z balansem, tak aby nie dotykać przy tym włosa (zobaczcie zdjęcie!) i delikatne wyjęcie całości. Zdecydowanie polecam tę drugą, bo przy pierwszej łatwo o katastrofę w wypadku zbyt miękkiego włosa (a tego jaki jest nie wiecie). Po odłożeniu zespołu balansu i położeniu go na półmostku, przytrzymujemy go jedną ręką, a drugą odkręcamy śrubę mocującą klocek włosa, później odkręcamy zamek regulatora i oddzielamy koło balansowe wraz z włosem od reszty.
Teraz pora na ćwiertnik, który już widzieliście – było na nim osadzone koło godzinowe. Przy odrobinie wprawy można go zdjąć chwytając go palcami (właściwie to paznokciami). Można też spróbować użyć szczypiec lub narzędzia do zdejmowania wskazówek. Teraz ponownie wracamy tam gdzie skończyliśmy demontując balans. Odkręcamy mostek lub półmostek kotwicy, zdejmujemy go i możemy wyjąć kotwicę.
Teraz, jeśli wcześniej tego nie zrobiliśmy (wszystko zależy od konstrukcji mechanizmu), rozmontowujemy mostek bębna zaczynając od odkręcenia koła naciągowego i zapadkowego. Tutaj czeka nas zazwyczaj niespodzianka, bo jedna ze śrub, albo nawet dwie, mogę mieć lewy gwint. Pamiętajcie o tym, bo o ile nie ukręcicie śruby, możecie łatwo je porysować. lub w najlepszym wypadku ukruszyć jeden z waszych dwóch – bezcennych – wkrętaków 😉 Pozostało nam jeszcze wyjęcie sprężyny z bębna – sprawdźcie lub najlepiej sfotografujcie, w którą stronę układają się jej zwoje i jak osadzony jest wałek sprężyny.
Teraz pozostała najprostsza część, czyli demontaż mostka głównego i pozostałych półmostków. Przy okazji warto przyjrzeć się poszczególnym kołom i ich osiom, zwracając uwagę na czopy oraz wieńce kół (czy nie mają uszkodzonych zębów). Następnie demontujemy to co pozostało z układu naciągowo-nastawczego. Okręcamy i zdejmujemy płytki dociskowe, wyjmujemy koła przekładni, luzujemy i zdejmujemy sprężynkę wodzika, sam wodzik oraz tiret. Tutaj uwaga na fruwające sprężynki, czyli zmorę początkującego zegarnika! Sprężynki można przytrzymywać palcem jednej ręki a drugą operować przy niej szczypcami. Przy bardziej skomplikowanych operacjach, gdy potrzeba obu rąk, można posiłkować się gumą zegarmistrzowską, która „przyklejona” do sprężynki, nie pozwoli jej „odlecieć”. Jeśli jesteśmy już przy demontażu sprężynek to na koniec odchylamy sprężynki i wyjmujemy oba kamienie łożyskowe oraz nakrywkowe osi balansu. Uważajcie przy tej operacji, bo ułożyskowanie sprężyste jest bardzo delikatne i łatwo złamać delikatne sprężynki!
Pierwszy etap naszego serwisu mamy już za sobą! Pamiętajcie też o zrobieniu zdjęcia poglądowego wszystkich (najlepiej pogrupowanych!) części – ułatwi Wam to ponowne ich uporządkowaniu po wyjęciu z czyszczarki… lub słoika 😉 No właśnie… teraz pora na czyszczenie i ponowne złożenie mechanizmu!
Zapraszam do części drugiej – po prostu kliknijcie tutaj!
Warto przeczytać!
+Bartnik, Podwapiński, Zegarmistrzostwo. Ilustrowany słownik zegarmistrzowski, PWN, 1990.
Bartnik, Podwapiński, Zegarmistrzostwo. Cześć VI, Konstrukcja i działanie zegarów i zegarków mechanicznych, Warszawa, 1967.
Bartnik, Podwapiński, Zegarmistrzostwo. Cześć VIII, Naprawa zegarów i zegarków mechanicznych, Warszawa, 1967.
Adel, Poradnik zegarmistrza, Warszawa, 1959.