Typowy lot kosmiczny tylko w teorii wygląda prosto. Odpalamy rakiety nośne, ciąg wstępny powstały wskutek spalania lub utleniania paliwa pokonuje siłę ciężkości i nasz pojazd odrywa się od powierzchni Ziemi. W zależności od przeznaczenia, pojazd pozostaje tam na zawsze, wraca, by spektakularnie spłonąć przy ponownym wejściu w atmosferę, ewentualnie ląduje na powierzchni planety lub księżyca, bądź się z nią zderza. Kosmiczny blues codzienności trwający już dobre pół wieku… Tyle tylko, że nawet najpiękniejsza teoria rzadko kiedy wytrzymuje konfrontację z rzeczywistością.
Ilość czynników mających wpływ na powodzenie misji kosmicznej może “uziemić” nawet największego entuzjastę lotów. Sprzęt, oprogramowanie, warunki środowiskowe, pogoda kosmiczna (!), przygotowane scenariusze oraz poczynione na ich potrzeby obliczenia, estymacje i predykcje. Do tego dochodzi rzecz jasna czynnik ludzki – doświadczenie astronautów, ich stan psychofizyczny, poziom szkoleniowy i zdobyta wiedza.
Aby mieć jakiekolwiek wyobrażenie na ten temat, warto zapoznać się ze skanami notatek dot. nawigacji i dynamiki lotu orbitalnego, jakie na swojej stronie internetowej umieścił Mirosław Hermaszewski. Mam przeświadczenie graniczące z pewnością, że poległby na nich niejeden absolwent fizyki z wiodących polskich uczelni. Nie tylko dlatego, że są zapisane cyrylicą 😉
Czwarty wymiar
Jeśli już poradzimy sobie z powyższą złożonością, przyswoimy potrzebną wiedzę i unikniemy nieprzewidzianych zdarzeń, to do naszego lotu, odbywającego się zasadniczo w trzech wymiarach, dochodzi jeszcze jedna zmienna – czas. Naturalnym środowiskiem naszego hipotetycznego pojazdu jest bowiem czasoprzestrzeń. Misja zakończy się sukcesem tylko i wyłącznie wtedy, gdy zadbamy o perfekcyjną synchronizację zdarzeń i czasu. Nie obejdziemy się zatem bez porządnego zegara, a jeszcze lepiej kilku…
Dziś zegary (w klasycznym rozumieniu) zostały zastąpione przez komputery wyposażone w super dokładne rezonatory kwarcowe, tym samym pomiar czasu od strony technologicznej wygląda zupełnie inaczej. Jednak co do zasady, odmierzanie czasu pokładowego ma to samo znaczenie, co w pierwszych latach podboju kosmosu i na początku kosmicznego wyścigu pomiędzy ZSRR i USA.
Bez zegarów kosmiczny wyścig byłby praktycznie niemożliwy, a jeśli nawet, to cóż to za wyścig bez odmierzających go sekund?
Zegarki naręczne służyły nie tylko jako zapasowe wzorce czasu dla zegarów pokładowych, ale były też niezbędne podczas wykonywania konkretnych zadań składających się na cel misji. Pomagały astronautom w trakcie wyjść w przestrzeń kosmiczną, były niezastąpione podczas lotu i nawigacji, kontrolowały czas przebywania w niebezpiecznym środowisku, a także mierzyły czas wykonywania fotografii i pozwalały kontrolować stopień naładowania akumulatorów.
Zastanawialiście się kiedyś, jakie zegarki nosili bohaterowie złotej ery eksploracji kosmosu? Czy wiecie, jakie sikory opuściły Ziemię wraz z Jurijem Gagarinem, Johnem Glennem, Aleksiejem Leonowem, czy Neilem Armstrongiem?
Kosmiczny zegar rusza
Zegar odmierzający kosmiczny wyścig zaczyna bić 4 października 1957 o godz. 19:28 czasu GMT. Sputnik (ros. Спутник – „towarzysz podróży”), pierwszy w historii sztuczny satelita, ziemi zostaje wyniesiony na orbitę przez rakietę nośną R-7 zaprojektowaną przez Siergieja Korolowa, „głównego konstruktora” i ojca radzieckiej kosmonautyki. Wydarzenie to zostało nawet upamiętnione okolicznościową serią zegarków Sputnik wyprodukowanych przez 1MFZ, z charakterystyczną tarczą ozdobioną rysunkiem globu.
Ponad 3 lata później, 12 kwietnia 1961 roku. o godzinie 6:07 zegar odmierzy 108 najważniejszych minut w całej dotychczasowej historii podboju kosmosu. Jurij Aleksiejewicz Gagarin startuje z kosmodromu Bajkonur, by odbyć pierwszy lot człowieka w przestrzeni kosmicznej. Rosjanie triumfują, a cały świat w przestrachu mieszanym z podziwem zwraca oczy w stronę Moskwy.
Pora odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób Bohater Związku Radzieckiego i pierwszy człowiek w kosmosie odmierzał czas w trakcie misji Wostok 1. Czy radziecki przemysł, który stworzył doskonałe rakiety nośne R-7, Łuna 8K72, czy też Wostok 8K72K miał się czym pochwalić w szlachetnej dyscyplinie horologii? Żeby odpowiedzieć na to pytanie cofnijmy się do czasów, kiedy ludziom nie w głowie były loty w kosmos i zajmowali się (niestety) bardziej przyziemnymi sprawami.
Zegarek dla Józefa Wissarionowicza
Początki radzieckiego przemysłu zegarkowego sięgają roku 1929, kiedy to sowieci przejmują technologię, sprzęt i licencje od bankrutującej amerykańskiej manufaktury Dueber-Hampden. Ponad 30 kontenerów pełnych narzędzi, części i specjalistycznych maszyn do produkcji zegarków zostaje przewiezionych do Kraju Rad. Razem ze sprzętem jadą też ludzie, ponad dwudziestu wysokiej klasy specjalistów mających szkolić Rosjan i położyć merytoryczne podwaliny pod radziecki przemysł zegarowy.
Już rok później (1930 r.) rozpoczyna się produkcja pierwszych radzieckich zegarków. Powstaje fabryka w Penzie i nieco później słynna Pierwsza Państwowa Fabryka Zegarów.
Sztandarowa sowiecka produkcja z tego okresu to kieszonkowy Typ 1, popularnie zwany K-43, bazujący na przejętych od Amerykanów rozwiązaniach. W roku 1935 Pierwsza Państwowa Fabryka Zegarów zostaje przemianowana na 1 Państwową Fabrykę Zegarów im. Kirowa, by w końcu stać się 1 Moskiewską Fabryką Zegarów im. Kirowa (1MFZ). Warto dodać, że wspomniany Kirow był “wybitnym działaczem partyjnym”, który zbierał ponoć większe owacje niż sam Józef Wissarionowicz. Jak się to skończyło łatwo się domyślić… na pociechę (post mortem) towarzysz Kirow doczekał się własnej marki zegarków – “Kirowskie”.
Jakby nie było, w latach 1930-40 w radzieckich zakładach wyprodukowano ponad 2 miliony czasomierzy i to był naprawdę dobry początek!
Kolejna ważna cezura przypada na rok 1936, kiedy to nawiązano współpracę z francuskimi zakładami Freda Lipmanna. Sowieci zakupili licencję trzech sprawdzonych mechanizmów i w oparciu o maszyny oraz technologię firmy LIP uruchomili własną seryjną produkcję.
Wyprodukowano jednak niewielkie ilości zegarków, a wybuch II Wojny Światowej przekreślił ambitne plany podboju światowych rynków.
Na prawdziwy sukces przyszło czekać jeszcze dobrych parę lat. Zaprezentowany na Kremlu jesienią 1945 roku prototyp Pobiedy (tzw. “Czerwonej Dwunastki” – ze względu na czerwoną liczbę godzinową na tarczy zegarka) zaaprobował sam Józef Stalin. Pobieda bazowała na sprawdzonym francuskim mechanizmie Lip R26 zaprojektowanym już w 1918 roku.
Radziecki przemysł zegarkowy jest już w pełnym rozkwicie. Rosjanie na światowych wystawach zgarniają nagrodę za nagrodą i mają być z czego dumni. W latach 50. i 60. Pobieda staje się najpopularniejszą marką zegarkową na świecie!
Oprócz wspomnianych już Zakładów w Penzie (zegarki Pobieda i Zaria) i 1MFZ do ważniejszych ośrodków produkcji należała też Druga Moskiewska Fabryka Zegarów (2MFZ) oraz wywodząca się z niej (po ewakuacji w 1941 r. ) Czystopolska Fabryka Zegarów. Warto wymienić też Zakłady im. Maslennikowa (zegarki ZIM i Pobieda) i Fabrykę Zegarków Pietrodworiec (Raketa) – najstarszą, założoną jeszcze przez Piotra Wielkiego.
Chcesz przeczytać drugą część? – po prostu kliknij tutaj!
Bibliografia
+Bartnik, Podwapiński, Zegarmistrzostwo. Ilustrowany słownik zegarmistrzowski, PWN, 1990.
Kesaharu Imai, A Time Capsule Omega Speedmaster: The Story of the First Watch in Outer Space, World Photo Press, 1998
Juri Levenberg, Russian Wristwatches: Pocket Watches, Stop Watches, Deck Watches & Marine Chronometers, Schiffer Pub Limited, 1998
The Watches That Went to the Moon, Air & Space magazine
History of the Omega Speedmaster, Time and Watches
Sean Lorentzen, Watches in Space: Yuri Gagarin
The STRELA History