Jeśli rozpocząłeś czytanie od tej części, koniecznie zapoznaj się z pierwszą – po prostu kliknij tutaj! Jeśli jesteś masz już rozebrany zegarek lub kontynuujesz lekturę to jesteś we właściwym miejscu.
Dla porządku (analogicznie jak w poprzedniej cześci) powtórzę, że wszystkie porady traktujcie, jako luźne wskazówki pasjonata zegarmistrzostwa, a nie fachowca zajmującego się tym zawodowo! Last but no least... działanie po omacku to zawsze pewne sposób na piękna katastrofę. Żeby znacząco zwiększyć swoje szanse na uruchomienie zegarka trzeba zrozumieć, jak on działa! Gorąco zachęcam do lektury – lista pod wpisem wpisu.
No to jedziemy… i zaczynamy od przygotowania miejsca pracy. Będziemy potrzebować benzyny ekstrakcyjnej w wygodnym (niskim) słoiku, miękkiego pędzelka i nieco większego pędzla lub małej szczotki, czyszczaków (mogą być wykałaczki), ręcznika papierowego i papieru o dużej gramaturze. Należy też pamiętać o jeszcze jednym sprzęcie, bez którego nasz trud czyszczenia dość szybko pójdzie na marne… Chodzi o szalki Petriego, lub ich ekwiwalent – np. pod postacią szklanki do whiskey, ewentualnie jakiś przeźroczystych pokrywek/naczyń ze szkła lub pleksi. Jak się już pewnie domyślacie, chodzi o to, żeby oczyszczone części zabezpieczyć do czasu złożenia przed ponownym zabrudzeniem. Wbrew pozorom jest to dość szybki proces, chociażby za pośrednictwem zanieczyszczeń w powietrzu.
Samo czyszczenie jest proste, szybkie i przyjemne. Większość części (poza balansem z włosem, kotwicą i kołem wychwytowym) Wkładamy do słoika z benzyną. Nie musimy na nic czekać, tylko od raz przystępujemy do czyszczenia. Najlepiej zacząć od najmniejszych elementów. Miękkim pędzelkiem zanurzonym w benzynie dokładnie czyścimy poszczególne części. Przechodzimy od kół do większych elementów, następnie do mostków, sprężyny i części składowych bębna (te potrafią być mocno zabrudzone), a kończymy na płycie głównej. Większe części czyścimy większym pędzlem, ewentualnie szczotką. Pamiętajcie szczególnie od dokładnym wyczyszczeniu wrębów międzyzębnych zębników i łożysk (posiłkując się czyszczakami lub wykałaczkami).
Prawie zapomniałem o kamieniach nakrywkowych i łożyskowych – oczywiście też je czyścimy! Zazwyczaj wystarczy krótkie zanurzenie w benzynie – pilnujcie się, żeby ich nie zgubić! Jeśli kamień nakrywkowy nie rozdzielił się od łożyskowego po demontażu zrobi to najprawdopodobniej po wrzuceniu do słoika.
Wszystkie części po oczyszczeniu wyjmujemy i układamy na ręczniku papierowym. Na samym końcu wkładamy do słoika najdelikatniejsze części i czyścimy je miękkim pędzelkiem, szczególnie uważając na włos oraz delikatne czopy osi balansu, kotwicy i koła wychwytowego. Benzyna ekstrakcyjna ma to do siebie, że bardzo szybko paruje. Dlatego gdy skończymy czyścić ostatnie element możemy spokojnie ułożyć wszystkie części zegarka na czystym arkuszu papieru pod kloszem.
Jeśli dotarliście już do tego etapu, została część najtrudniejsza, ale też dająca największą satysfakcję – smarowanie i składanie!
Parę słów o tym, czym smarujemy/oliwimy mechanizm. Zegarmistrzowie używają zazwyczaj 5 rodzajów olejów. Nam na początek wystarczy jeden jej rodzaj i nie musi to być koniecznie najdroższy (i jak to często bywa najlepszy) Moebius. Jeśli nie macie zaprzyjaźnionego zegarmistrza, który podzieli się z wami dosłownie kilkoma mililitrami oleju, możecie poszukać jej sami. Na start wystarczy Wam dosłownie kilka mililitrów – będzie to i tak spory zapas! Jeśli nie, spokojnie znajdziecie jakaś tańszą alternatywę – dużo tańszy Novostar, indyjski Anchor lub w ostateczności chiński… nie znam nazwy 🙂
Smarowanie mechanizmu nie sposób odzielić od składania – robimy to po prostu równocześnie. Zasadniczo smarujemy wszystkie miejsca, w których występuje tarcie, z wyjątkiem zazębień (zębniki i wieńce kół), widełek kotwicy, kamienia przerzutowego. Pamiętajcie, że ilość oliwy powinna być optymalna, choć zdecydowanie lepiej dać jej mniej, niż więcej! Na szczęście odpowiednie kształty łożysk ułatwiają odpowiednie jej aplikowanie. Zdecydowanie polecam oliwiaki (w kilku rozmiarach), ale od biedy możecie użyć jakiegoś spłaszczonego na końcu drucika (szpatułkowa końcówka).
Kolejność w jakiej będziecie składać zegarek zależy od jego konstrukcji i nawet w prostych mechanizmach bez komplikacji proces ten będzie przebiegał inaczej. Postaram się w kilku punktach pokazać wam, jak ja to robię oraz zwrócić uwagę na najważniejsze moim zdaniem etapy.
- Zaczynamy od złożenie bębna sprężyny- jest to dość proste. Zaczynamy od zewnątrz, przytrzymując sprężynę i krawędź bębna jedną ręką, a drugą układamy sprężynę zgodnie z kierunkiem jej zwojów do wewnątrz (mamy zdjęcie!). W zależności od sposobu mocowania zaczepu zewnętrznego, wkładamy go w otwory w bębnie, bądź też przy profilowaniu krawędzi lub końcówce ciernej układamy w dowolnym miejscu zewnętrznej części korpusu. Wałek sprężyny wkładamy na samym końcu, dajemy kilka kropel oliwy na zwoje i zaciskamy pokrywę bębna.
- Zasadniczo wolę na od razu zmontować układ naciągowy nastawczy osadzając od razu wałek naciągowy. Tu pojawić się może kolejna fruwająca sprężynka tym razem dociskająca wodzik – uważajcie! Testuję całość w pozycji nastawniczej i naciągowej i przechodzę i obracam płytę główną. Oczywiście nie zakładamy elementów, które mogą wypaść (koło godzinowe i czasem koła przekładni chodu).
- Montujemy zespół napędowy – osadzamy bęben sprężyny, przykrywamy go mostkiem i przykręcamy koło naciągowe i zapadkowe. Pamiętajcie o lewym gwincie, który może się tu pojawić – czasem śrubki mają dodatkowe nacięcia, które o tym przypominają.
- Osadzamy ćwiertnik na osi koła minutowego i pamiętamy o trzech rzeczach: smarujemy oś, żeby nie zatrzeć ćwiertnika; zakładając, czekamy na charakterystyczny klik (wiemy, że ułożyskowanie sprężyste jest prawidłowe); sprawdzamy luz wzdłużny osi minutowej (nie może być za duży) i idziemy dalej…
- Teraz najtrudniejsza rzecz dla początkujących – montaż koła pośredniego, sekundowego i ewentualnie wychwytowego… i przykrycie ich mostkiem centralnym. Za pierwszym razem jest to zawsze jazda bez trzymanki 🙂 Nie ma się co się poddawać i trzeba pamiętać o dokładnym ułożeniu kół i delikatnym nałożeniu na nie mostka. Nie bawcie się tylko w żadne stopniowe dokręcanie śrubek (często można spotkać takie porady) – jest to najkrótsza droga to złamania, lub wygięcia delikatnych czopów! Mostek najlepiej delikatnie dociskać palcem pomagając sobie szczypcami w osadzeniu osi w górnych łożyskach. Sprawdźcie, czy wszystkie osie lekko się obracają, dokręćcie mostki i naoliwcie z obu stron łożyska. Dacie radę!
- Następnie pora włożyć kotwicę do mechanizmu. Należy przy tym uważać, aby nie pobrudzić oliwą drążka widełek – będą się wtedy kleiły do słupków ograniczających. Dlatego przed tą operacją najlepiej zamoczcie szczypce w benzynie i wytrzyjcie je do sucha. Oliwimy czopy i minimalnie palety – tak aby oliwa rozprowadziła się po zębach koła wychwytowego.
- Teraz bardzo ważny (i przyjemny jeśli wszystko zrobiliśmy dobrze) test. Naciągamy sprężynę naciągową i czyszczakiem (wykałaczką) delikatnie dotykamy widełek kotwicy – raz z jednej, a raz z drugiej strony. Kotwica powinna ładnie odskakiwać – efekt podobny do zestawienie dwóch takich samych biegunów magnesu. To dość wyraźny prognostyk, że mechanizm został prawidłowo złożony i wyczyszczony. Montaż układu regulatora (balansu) powinien być już tylko formalnością.
-
Zaczynamy od zamontowania balansu wraz z włosem na odwróconym półmostku. Klocek włosa powinien praktycznie sam wskoczyć do otworu (przykręcamy go wkrętem), należy tylko pilnować, żeby ostatni zwój wszedł do zamka, który należy potem zablokować. Chwytamy mostek z balansem chwytakami (patrz zdjęcie) i wkładamy na miejsce. Często prawidłowo ułożyskowany balans sam rusza – jeśli nie wystarczy lekki obrót wałka naciągowego. Dokręcamy półmostek wkrętem tylko, gdy nie zatrzymuje to pracy koła balansowego!
- Pozostało nam jeszcze zamontowanie tarczy. Teraz jest pora, żeby zamontować przed tym koło godzinowe – można dać trochę oliwy pomiędzy ćwiertnik a tuleję koła. Pamiętamy o okrągłej sprężynce dociskowej. Tarczę osadzamy wkładając „nóżki” w otwory płyty i dokręcamy śrubkami. Jeszcze tylko wskazówki. Tu pamiętajcie o papierowej podkładce na tarczę i nie dajcie się ponieść entuzjazmowi… najłatwiej o pomyłkę i widoczne uszkodzenie zegarka.
- Przed włożeniem mechanizmu do koperty wyjmujemy wałek naciągowy – zawsze w pozycji naciągowej! Przed jego ponownym włożeniem przyda się trochę wazeliny lub smaru. Mechanizm przykręcamy do pierścienia, w którym jestt osadzony, ewentualnie bezpośrednio do koperty
I to jest w zasadzie wszystko. Pozostała jeszcze tylko regulacja, ale to już osobna historia.
Gratulacje! Wyczyściliście i uruchomiliście swój pierwszy zegarek dając mu drugie życie! 🙂
Warto przeczytać!
+Bartnik, Podwapiński, Zegarmistrzostwo. Ilustrowany słownik zegarmistrzowski, PWN, 1990.
Bartnik, Podwapiński, Zegarmistrzostwo. Cześć VI, Konstrukcja i działanie zegarów i zegarków mechanicznych, Warszawa, 1967.
Bartnik, Podwapiński, Zegarmistrzostwo. Cześć VIII, Naprawa zegarów i zegarków mechanicznych, Warszawa, 1967.
Adel, Poradnik zegarmistrza, Warszawa, 1959.
Krzysztof
30 października 2016 at 09:46
Bardzo fajny opis. Ze swojej strony dodam tylko, że bardzo fajny mechanizm do takich ćwiczeń to seikoski 7s26 . Jest prosty w składaniu. Poza tym proponuję nie oddzielać włosa od pół-mostka tylko zdjąć kamienie nakrywkowe, a sam mostek zamontować z powrotem w płycie i tak czyścić. Uchroni to włos i czopy przed ewentualnymi uszkodzeniami.
Pozdrawiam
Krzysiek
Leszek
31 października 2016 at 12:27
Tego mechanizmu Seiko akurat nie znam – wierzę, że jest fajny na start. Dla mnie było prościej uczyć się na „ruskach” – miałem zapas werków i spor części zamiennych. Z tym oddzielaniem balansu od półmostka to może moje przyzwyczajenie wynikające z tego, że robię sporo kieszonek i tam rozkręcam zawsze cały zespół balansowy w drobny mak… Dziękuję i ciesze się, że się podobało!
Bob Logan
19 grudnia 2016 at 05:43
Witam Serdecznie . Ciekawa byla ta lekcja . Mam nadzieje ze kiedys uda sie komus nakrecic MAKRO FILM w ktorym bedzie dokladnie pokazany ten proces wraz z komentarzem . Jako LAIK i milosnik mechanicznych zegarkow niestety nie moge pocwiczyc ani na Sejkaczach bo za nimi nie przepadam ani na ruskach bo na Filipinach nie ma ruskich analogowych zegarkow . Co powiesz na cwiczenia na chinskich kieszonkach . Sa takie z wielkim mechanizmem . Mysle ze byly by dobre na piewsze cwiczenia
Redakcja
19 grudnia 2016 at 10:50
Dziękuję. To kolejny głos,żeby nagrać video z serwisowania zegarka. Ciężkie to będzie od strony technicznej, ale najwidoczniej muszę spróbować 😉